czwartek, 21 stycznia 2016

Wdech i wydech, czyli szkoła rodzenia - za i przeciw

Szkoły rodzenia zyskują coraz większą popularność i powstają jak grzyby po deszczu. Ale czy warto do nich uczęszczać? Często spotykamy się z opinią, że poród jest tak stresującą sytuacją, że zapomnimy o wszystkim czego się uczyliśmy. Ból i stres robi swoje, nagle okazuje się, że oddychanie nie pomaga, a skakanie na piłce tylko pogarsza sytuację. Jednak czy aby na pewno lekcje w szkole rodzenia nie przynoszą żadnych korzyści?


Przed porodem sama odbyłam kilka wizyt w szkole rodzenia. Chciałam rodzić z mężem, więc pomyślałam, że takie lekcje przygotują nas na te ciężkie chwile. U mnie zajęcia podzielone były na dwie części: praktyczną i teoretyczną. Część teoretyczna zaczynała się około 25 tygodnia ciąży, praktyczna nieco później. O ile praktyka w trakcie porodu okazała się faktycznie mało przydatna, o tyle teoria już nie raz ułatwiła mi życie. Oczywiście każda szkoła rodzenia bazuje na innych zasadach, ale w mojej oprócz pogadanek typowo o porodzie poruszano również tematy dotyczące pielęgnacji noworodka, laktacji, diety kobiety karmiącej, rozszerzania diety dziecka, odbyło się również spotkanie z pediatrą i "wycieczka" na porodówkę. Zajęcia te były bardzo pouczające, teraz nie raz wykorzystuję porady, które tam uzyskałam. Powiedzie, że to wszystko można przeczytać w książkach. Tak, ale czy książce możecie zadać pytanie, czy książka odpowie Wam, jeśli czegoś nie rozumiecie? Poza tym szkoły rodzenia zazwyczaj prowadzone są przez doświadczone położne, które oprócz książkowych metod znają wiele babcinych sposobów, które wiele razy są skuteczniejsze niż to, co tylko w teorii napisano na papierze. Właśnie z tego powodu polecam takie zajęcia również kobietom, które wiedzą, że będą rodziły poprzez cesarskie cięcie. W takim wypadku mogą odpuścić sobie uczestnictwo w zajęciach praktycznych, jednak teoria bardzo im się przyda.


W trakcie zajęć praktycznych odbywały się ćwiczenia oddechowe, pokazywano jak zachowywać się w trakcie skurczu i pomiędzy nimi, uczono mężczyzn jak mają pomagać swoim rodzącym kobietom - jak je trzymać, masować, liczyć czas między skurczami, wyjaśniono czego mogą się spodziewać. Kobiety zostały poinformowane jak przebiega poród, jak rozpoznać kolejne fazy, jak w trakcie nich oddychać, jak pomóc sobie złagodzić ból, jak współpracować z partnerem. Niestety u mnie się nie do końca sprawdziły. Ból okazał się tak duży, że cieszyłam się, że w ogóle oddycham. Uważam, że nie ważne jest czy oddychamy płytko czy głęboko, szybko czy wolno, krótko czy długo. Ważne jest, aby oddychać przeponą, a powietrze wdychać nosem i wypuszczać ustami. Jak okazało się na pierwszych zajęciach to wcale nie jest takie proste. Oddychania przeponą i pracy brzuszkiem trzeba się nauczyć i w tym na pewno pomogła mi szkoła rodzenia. Również mój mąż wiedział na co ma zwracać uwagę i do czego mnie nakłaniać. 


To, co również bardzo mi się przydało to informacje o przebiegu porodu oraz o tym jak go rozpoznać. Gdy przyszło co do czego nie wpadłam w panikę, wiedziałam co mnie czeka i co za chwilę może nadejść. Również mój mąż był spokojniejszy, wioząc mnie do szpitala ze skurczami co 5 minut wiedział, że poród nie postępuje tak szybko że urodzę w samochodzie i nie trzęsły mu się ręce i nogi z przerażenia. 


Wadą takich zajęć jest fakt, że czasami lepsza jest niewiedza niż nadmiar informacji. U nas zwracano uwagę na to co może pójść nie tak. Z jednej strony byłam przygotowana na najgorsze, wiedziałam jakie mogą być niepokojące objawy z którymi powinnam niezwłocznie udać się do lekarza, jednak z drugiej strony wiedza ta nie raz spędziła mi sen z powiek. We wszystkim doszukiwałam się najgorszego, często rzeczy, na które bez szkoły rodzenia nie zwróciłabym uwagi wprawiały mnie w panikę, stałam się przeczulona i nadwrażliwa. Jednak teraz wiem, że lepiej nie przespać kilku nocy niż coś przeoczyć. 


Niestety nie wszystkie szkoły rodzenia są bezpłatne. Często koszt jednej lekcji wynosi kilkadziesiąt złotych od pary, a spotkań trzeba odbyć co najmniej kilka. Zanim zdecydujemy się na prywatną szkołę warto dokładnie dowiedzieć się, czy w naszej miejscowości nie ma szkół bezpłatnych. Niekiedy Urząd Miasta finansuje takie spotkania dla swoich mieszkanek, wnosi się symboliczną opłatę jedynie za uczestnictwo partnera w zajęciach. Czasami również bezpłatne szkoły funkcjonują przy szpitalach.


Podsumowując zalety:

- zdobycie szerokiej wiedzy na temat porodu

- zajęcia edukacyjne dotyczące dziecka i matki po porodzie

- nauka oddychania i ćwiczeń

- nauka dla ojców

- przygotowanie się do porodu rodzinnego

- miło spędzony czas, wzmocnienie więzi między partnerami

- nowe znajomości

- informacje przydatne szczególnie, jeśli spodziewamy się pierwszego dziecka


Wady:

- koszt (jeśli szkoła jest prywatna)

- zmarnowany czas (gdy zdobyta wiedza okaże się nieprzydatna)

- nadmiar wiedzy, który może wprowadzić bałagan w głowie przyszłych rodziców


Ja osobiście jestem bardzo zadowolona z uczestnictwa w szkole rodzenia i gdybym jeszcze raz stanęła przed wyborem, na pewno skorzystałabym jeszcze raz. Mimo to uważam, że wszystko zależy od szkoły i prowadzącej ją osoby. Ja miałam to szczęście, że dobrze trafiłam. Zanim podejmiecie decyzję popytajcie wśród znajomych, poczytajcie opinie na forach. Odpowiednio podjęta decyzja na pewno zaowocuje. Pamiętajcie jednak, że jeśli nie macie czasu lub ochoty uczestniczyć w takich zajęciach nie powinnyście czuć się gorsze czy niedouczone. Kobiety przez setki lat rodziły bez nauki i też sobie doskonale poradziły :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz